Jesienna aura czasami
potrafi być okrutna. Ciągle marzy nam się piękna złota jesień
aż do późnego listopada, tak aby można było hasać po parku w
czółenkach, nosić ramoneski, płaszczyki lub piękne kapelusze
bawiąc się kolorowymi liśćmi czy szukając kasztanów. Niestety
jesień jest jak typowa kobieta, lubi kaprysić i potrafi dać się
we znaki. Wyobraźcie sobie, że patrzycie przez okno, a tam wieje i
pada, a wy musicie wyjść na zewnątrz. I co teraz robicie? Na
pewno wychodzicie z domu z pełnym entuzjazmem. Myślę, że o ile
wam na sytuacja jest bardzo bliska, o tyle projektantom ubrań nie
bardzo. Przyglądałam się trendom jesiennym na ten rok i zwróciłam
uwagę, że w propozycjach na ten sezon można znaleźć wiele
pięknych ubrań, butów, płaszczy - tylko żadne z nich nie jest
przeciwdeszczowe. W efekcie w deszczowe dni często widzę kobiety,
które
z nieszczęśliwą miną w swoich naprawdę ładnych materiałowych wierzchnich okryciach starają się schować pod parasolem by ich nie zniszczyć czy przemoczyć. Dodatkowo niestety zapach mokrych kurtek i nie daj boże futer jest okropny i właśnie z tego powodu jazda środkami publicznej komunikacji w takie dni jest na prawdę uciążliwa dla mnie. A wy? Jakie macie doświadczenia w tej kwestii? Moim zdaniem znowu potwierdza się moja teza z poprzedniego postu, że raczej rzeczywistość ma się nijak do tego co możemy znaleźć na sklepowych półkach. Owszem w sklepach z odzieżą sportową czy specjalistyczną można znaleźć płaszcze przeciwdeszczowe i sprawdzają się ona rewelacyjnie, tylko kto w takim ubraniu będzie szedł do biura? Czy w takim razie kobietom pozostaje już tylko zarzucenie foliowych lub gumowych poncz?
z nieszczęśliwą miną w swoich naprawdę ładnych materiałowych wierzchnich okryciach starają się schować pod parasolem by ich nie zniszczyć czy przemoczyć. Dodatkowo niestety zapach mokrych kurtek i nie daj boże futer jest okropny i właśnie z tego powodu jazda środkami publicznej komunikacji w takie dni jest na prawdę uciążliwa dla mnie. A wy? Jakie macie doświadczenia w tej kwestii? Moim zdaniem znowu potwierdza się moja teza z poprzedniego postu, że raczej rzeczywistość ma się nijak do tego co możemy znaleźć na sklepowych półkach. Owszem w sklepach z odzieżą sportową czy specjalistyczną można znaleźć płaszcze przeciwdeszczowe i sprawdzają się ona rewelacyjnie, tylko kto w takim ubraniu będzie szedł do biura? Czy w takim razie kobietom pozostaje już tylko zarzucenie foliowych lub gumowych poncz?
Myślę, że sytuacja nie
jest beznadziejna, szukając głębiej można zauważyć światełko
w tunelu. Od kilku sezonów w Polsce pojawiają się w sklepach
rzeczy przeciwdeszczowe, które wyglądają bardzo atrakcyjnie.
Pierwszym takim produktem, który już chyba na dobre zagościł na
polskim rynku odzieżowym są kalosze. Jest to idealne rozwiązanie
dla tych, którzy nie mają w sobie natury wodnika szuwarka i
przemoczone buty nie są dla nich.
Gumowe obuwie zanim
jednak zakrólowało w modzie miało na prawdę długa drogę do
przebycia. Dobrze pamiętam takie początki, gdyż byłam jedną z
nielicznych osób, które zdecydowały się na taką kolorową
ekstrawagancję. Nie zapomnę tych zdziwionych spojrzeń pasażerów
autobusów i przechodniów. Pamiętam również reakcje moich
znajomych z uczelni: „o przyszedł wieśniak w gumiakach” albo „
stylowe masz gumiaki” itp. Chociaż najbardziej zabawny komentarz
usłyszałam od mojego taty. Właśnie wyciągałam kalosze z
pudełka (musiałam zamówić je na allegro gdyż jeszcze nigdzie nie
można było takich kupić w sklepie) z dumą pokazywałam je mamie,
gdy tata wszedł do pokoju i stwierdził: „nie szkoda Ci takich
kolorowych gumiaków do roboty przy domu?”. Na szczęście nie
zraziłam się takimi opiniami i od tamtej pory mam już trzecią
parę tych cudownych i praktycznych butów. Mimo wszystko te opinie
pokazują jak długą drogę musiały przejść gumowce z placu
budowlanego, by wejść na salony w kolorowym wydaniu. Dzisiaj więc
możemy oglądać na wystawach sklepowych najdziwniejsze wersje
kaloszy jaki tylko przyjdą nam do głowy. I dobrze! Na ulicy również
co raz więcej dziewczyn zaczyna je ubierać i nagle okazuje się, że
nie taki deszcz straszny. A tak na marginesie, wiecie skąd w ogóle
wzięły się kalosze?
Historia tych butów
sięga aż do XIX wieku kiedy to książę Wellington, Artur
Wellesley postanowiłam stworzyć buty, które będą jednocześnie
nadawały się do salony jak i na wojnę. (dobry pomysł łączenia
praktycznego z eleganckim) Od twórcy dzieła w krajach anglosaskich
kalosze noszą nazwę Wellington shoe. Nie jest to jednak koniec
historii, gdyż te pierwsze kalosze wcale nie były zrobione z gumy
ale z miękkiej cielęcej skóry, dzięki czemu estetycznie
przylegały do łydki.
Kalosze które znamy
dzisiaj to pomysł amerykański. W 1844 Charles Goodyear opatentował
metodę wulkanizacji kauczuku, która pozwoliła innemu panu znanemu
jako Hiram Hutchinson stworzyć gumowe kalosze. Otwarł on w Francji
firmę L`Aige , która jest słynna do dziś i na pewno znana
dobrze fanom mody. Dzięki temu możemy dzisiaj przebierać w tak
różnych modelach.
Ten model powyżej bardzo mi się podoba, trudno
uwierzyć, że to kalosz
Co ja mogę osobiście
wam polecić? Na pewno kalosze które będą ocieplane, guma jest
zima, a pora deszczowa ciepłem nie rozpieszcza więc przyda się
jaki fajny „misiek” w bucie albo przynajmniej gruba skarpeta.
Podczas zakupów dobrze jest zwrócić uwagę na klejenie butów,
mnie niestety trafiły się kiedyś felerne z Baty i po kilku
miesiącach w moich kaloszach mogłam sobie skarpetki pooglądać
(klej puścił na łączeniu podeszwy z cholewką w miejscu zgięcia)
Na szczęście po kilku nie trafionych zakupach udało mi się
znaleźć takie, które świetnie mi odpowiadają. Kalosze wiązane
na grubej podeszwie jak buty trekingowe, nie wiem czy są one
dostępne w Polsce ale w Norwegii są ozdobą każdego sklepu
obuwniczego. Zdecydowanie lepiej przylegają do nogi niż
standardowe, przez co nie tylko estetyczniej wyglądają ale nie
zapewniają wrażeń dźwiękowych tzw. chlupania gdy guma się
odgina (też was to denerwuje?). Ciekawym ostatnim trendem są
kalosze na obcasie. Nie posiadam takich ani nie przymierzałam ich
ale myślę, że to fajny pomysł na eleganckie wyjścia. Tak
wyglądają moje kalosze:
Już wiemy chyba wszystko
na temat kaloszy ale nie jest to pełne wyposażenie na jesienna
słotę, potrzebujemy jeszcze płaszcza albo przynajmniej kurtki.
Tutaj zaczynają się schody. Tak jak wspomniałam wcześniej
jesienne propozycje pełne są płaszczy i płaszczyków, jedne
piękniejsze od drugich ale co z przeciwdeszczowymi? Tutaj jest
dość ubogo, poza sportowymi kurtkami i ponczami nie mamy
specjalnego wyboru. Od zeszłego roku dopiero można czasem
wypatrzeć w ofertach sklepów płaszcze przeciwdeszczowe w których
można naprawdę ładnie wyglądać.
Z mojej strony mogę
gruszką polecić płaszcze (żadnych kurtek, wszystkie płaszcza
mają mieć długość do linii bioder) przewiązane paskiem w
talii. Takie pozwalają na podkreślenie najszczuplejszego miejsca
na naszym ciele. Do tego fajnie pasują kołnierze, mogą być
szerokie i poduszki, pufy na rękawach dzięki temu zwrócimy uwagę
na nasze ramiona i dodamy im trochę centymetrów, co uczyni naszą
figurę bardziej proporcjonalną. (kwestie płaszczy dokładniej
omówię w następnym poście) Dodam tylko, że zdecydowanie unikajmy
płaszczy dwurzędowych. A to moje propozycje dla was:
Ciekawą firmą na rynku,
na którą chciałam wam zwrócić uwagę jest Wanda Nylon założona
przez Johanna Senyk i Petera Ornstein`a. Firma ta rewelacyjnie
wypełniają lukę na rynku, gdyż jest to jedyne przedsiębiorstwo
produkujące tylko i wyłączenie ubrania przeciwdeszczowe. Według
mnie mają w swojej ofercie naprawdę świetne modele łączące
elegancje z praktycznością. Jedyną rzeczą na którą chciałam
zwrócić uwagę to cena, może zmrozić więc zastanówcie się czy
wasza kieszeń wytrzyma ten zakup:) ( ceny od 200 euro w zwyż)
Kończąc ten długi post
chciałam tylko podzielić się dobrymi radami - jak perfekcyjna pani
domu,
na temat jak dbać o
odzież przeciwdeszczową. Po pierwsze parasole należy zawsze dobrze
wysuszyć przed włożeniem do pokrowca, gdyż inaczej druty bardzo
szybko złapie rdza, a parasol może pokryć się pleśnią. Dobrym
sposobem jest czyszczenie co jakiś czas parasolu, części metalowe
można posmarować terpentyną a materiał dobrze przetrzeć jest
miękką szczotka i czystą wodą. Jeżeli mamy czarny parasol
polecam przecieranie go szmatką mocno zwilżoną w roztworze soli
kuchennej. Dzięki tym zabiegom nasz parasol będzie nam służył
dłużej, ale co zrobić jeżeli mimo to przecieka albo się pruje?
W pierwszym przypadku należy zaimpregnować go odpowiednim
preparatem, który można dostać w sklepach obuwniczych. Kiedy
musimy zszyć nasz parasol należy wcześniej namoczyć go, naciągnąć
i dopiero wtedy zabrać się za igłe i nici. Dzięki temu nasze
szycie nie zniszczy się podczas deszczu.
Po drugie kalosze.
Wiadomo, że po każdym użyciu będą one brudne od błota, więc
należy je przemyć wodą. Co jakiś czas warto przemyć kalosze wodą
z gliceryną (1 łyżka na 1 l wody) będą ładnie błyszczały.
Jeżeli kalosze dziwnym trafem przemokły, najlepiej wsypać do nich
na noc nagrzane w piekarniku ziarna grochu.
Co do pozostałych ubrań
przeciwdeszczowych polecam impregnaty specjalnego do tego typu odzieży, dodają im
właściwości wodoodporne. Pamiętajmy że tego typu odzież
pierzemy ręcznie. Myślę, że to tyle
informacji jakie posiadam i jakimi jestem w stanie podzielić się z
wami. Mam nadzieje, że post okazał się dla was ciekawy i zapraszam
do lektury kolejnych postów.
Miałam takie kaloszki jak drugie w drugim rzędzie. Wykończyłam je na grzybach, bo w sumie po to kupiłam- boję się wszelkiego robactwa.:P
OdpowiedzUsuńNo i u mnie też ciągle pada ostatnio...
Meliski z kokardkami rządzą w tym sezonie :) Od siebie mogę dodać, że kupując kalosze trzeba pamiętać, że mogą to być ciężkie buty, wtedy lepiej wybrać krótkie kalosze. Inaczej kostki mogą mieć ciężko, tak jak ma to miejsce u mnie.
OdpowiedzUsuńTemat wyczerpalas,post fajny,przydatny,tak trzmaj :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe kaloszę , chciałabym mieć choć jedne!
OdpowiedzUsuńnie miałam kaloszy ale zastanawiam się nad ich kupnem, najbardziej podobają mi się zwykłe, proste czarne ;)
OdpowiedzUsuńJa mam staroświeckie podejście do kaloszy i żadne renomowane produkty markowe typu Hunter nie zmienią tego, że dla mnie buty na deszczowe dni to wysokie koturny a nie kalosze albo lepiej - gumaki :D Na razie podziękuję :))
OdpowiedzUsuńWybrałam niebieskie kaloszki choc na kalosze ogólnie mam "alergię" ale to długa historia.
OdpowiedzUsuńTe niebieskie jednak bym sie pokusiła :-)
Kalosze to zakup idealny, a teraz tak modny i praktyczny.. nie wyobrażam sobie nie wyjść w nich jak jest mokro na dworze :)
OdpowiedzUsuńKalosze mam od kilku lat i podobnie jak Ty byłam jedną z pierwszych osób, które zaczęły je nosić nacodzień. I nie zapomnę jak niektórzy na uczelni dziwnie się na mnie patrzyli lub komentowali (choć nigdy nie były to przykre komentarze). Ja jednak miałam w nosie co o mnie mówią, jestem okropnym zmarzluchem i nienawidzę mieć mokrych stóp, tak więc dla mnie kaloszki to jedna z tych rzeczy za które jestem okropnie wdzięczna, że je wynaleziono :p
OdpowiedzUsuńWitam posiadasz super bloga, po prostu zaczytuje się gdy widzę notki jakie piszesz! Talent humanistyczny. Aż mi zależy na wspólnej obserwacji bloga i abyś polubiła mnie na fanpage? Co Ty na to? Zaobserwuj, odwdzięczę się tym samym.
OdpowiedzUsuńwww.senioritasunshine.blogspot.com
Wybacz za spam
Kalosze są super ; ) Strasznie mi się podobają, ale ostatni raz miałam je na nogach jako mała dziewczynka. Żałuję ; c I pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI love the plastic boots :)
OdpowiedzUsuńThe Cutielicious
www.thecutielicious.com
Fede
moje kalosze w tym sezonie były uzywane już kilka razy ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam niebanalne kalosze :D
OdpowiedzUsuńŚwietne te kalosze aż mi się zachciało kupić :)
OdpowiedzUsuńfajne kalosze;)
OdpowiedzUsuńI really like everything about this colorful pics
OdpowiedzUsuńkisses
www.welovefur.it
Dziękuję za komentarz ;*
OdpowiedzUsuńAle świetnie się Ciebie czyta! Mądrze piszesz ;)
Nie jestem fanką kaloszy, ale ten czarny płaszcz przeciwdeszczowy
z samego końca postu aż do mnie woła - KUP MNIE <3
U mnie świeżutki post sprzed dosłownie chwili! Zapraszam, jeśli masz ochotę ;)
Ja mam swoje kaloszki, zwykłe, nie do końca "piękne" , ale ważne, że praktyczne... Szczególnie o tej porze roku :))
OdpowiedzUsuńświetny post ;) koniecznie muszę kupić sobie jakieś kalosze ,zwłaszcza ,ze teraz cały czas pada...
OdpowiedzUsuńhttp://marttfashion.blogspot.com/2013/11/grey-dress.html
kalosze na obcasie to nie ;)
OdpowiedzUsuńsuper post ;D
OdpowiedzUsuńja zastanawiam sie nad kaloszami ;D
Uwielbiam kalosze! :)
OdpowiedzUsuńkalosze są boskieeee!!!
OdpowiedzUsuńa te na obcasie z różową wstążką podbiły nasze serca!!!
dodajemy do obserwowanych a w wolnej chwili zapraszamy do nas ;)
Alicja i Magda
Świetne kalosze! ; )
OdpowiedzUsuńbardzo fajny wpis!:)
OdpowiedzUsuńŚwietne kalosze :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie: www.because-i-like-dots.blogspot.com
OdpowiedzUsuń